Notes

substancja: nieznana
-jabol! -krzyknął kolega, który zauważył mnie po 2 stronie ulicy
podszedlem, miałem trochę swojego towaru więc pomyślałem, że może mieć lufkę.
-masz szkło jakieś?
był z 2 innymi znajomymi
-mam, jaraj ale to chemol!
(miałem na myśli czystą lufę, no ale dobra. Raz się żyje)
*wziąłem 2 małe buchy^
-weźcie mu to, bo sie ujara tu nam!
*oddałem jednemu z nich*

-jabol, gdzie idziesz?
-teraz ze sklepu, ej to normalne że tak mi zimno?
-taak! masz może piątke na picie?
(tutaj mi zaczęło wchodzić)
-mam, ale nie moge dać. Muszę odnieść do domu

poszedłem w swoją stronę. Chodnik byl bardzo długi, biegnący obok ulicy.
widziałem jakby wszystko się kołysało. pamiętam, że specjalnie szedłem równolegle do linii krawęznika aby sprawdzić czy idę normalnie.
co dziwne - szedłem prosto

nagle wszystko zwolniło, łącznie ze mną. mój język stał się zdrętwiały, przez co zazczałem się śmiać.
w jednym momencie wszystko powróciło do normy, jednak nie na długo. wystraszyłem się że to mi nie minie i tak mi zostanie
chciałem to jakoś ogarnąc, i wtedy zrozumiałem, że jeśli chce coś robić muszę sobie dawać komendy. no dobra
-i chca, i chca, i chca
krzyczałem to, aby iść, miałem chyba jedną z piosenek Rammsteina na myśli, no ale cos nie wyszło, i zamiast Ich will wymyśliłem sobie i chca xD
-michał, kurwa, obudź się, bo ludzie ogarną że jesteś naćpany!
wyobrażam sobie ludzi obok mnie, którzy to słyszeli, zabawne.
pomyślałem sobie - dobra, ja śpię.
zamknałem oczy, i na środku chodnika próbowałem sie obudzić. zapomniałem, że jestem upierdolony dopalaczami.
jednak sie nie obudziłem (nic dziwnego xD)
-a może to w taki sposób ludzie umierają, a ja mam umrzeć zaraz?
tutaj mnie wzięło na przemyślenia. no dobra, zajebiście, i tak już umrę i tak, a jak umrę to moze mi chociaż ta pokurwiona faza zejdzie
tutaj postanowiłem wskoczyć pod samochód. nie do końca mądry pomysł. stawiał bym nawet ze poroniony.
kiedy zajebałem na maske czułem tylko ukłucia, były chwilowe. ale nie umarłem, przegryw kurwa xD
typ któremu wjebałem sie w samochód wyszedł do mnie, wnioskuje, że myślał, że to próba samobójcza.
posadził mnie na ziemii. chciał ze mną porozmawiać, ale ja sobie wkręciłem, że nie mogłem mówić, więc starałem mu sie pokazać wszystko jak najdokładniej - na palcach xD
chyba mi sie udało, bo spytałem się nawet o jego imię. panie Łukaszu, dziękuję.
z innego samochodu wyszedł 2 mężczyzna, powoli zaczynałem mówić.
powiedziałem wszystko, ile mam pieniędzy przy sobie, numer do mamy etc
zadzwonił ma 112, przyjechała policja i karetka. pieski wzięły mnie pod pachę, ale stwierdzili, że izba wytrzeźwien to za mało - zaprosili mnie do karetki.
ratownicy mieli niezły ubaw, pamiętam kilka dialogów
(jeden do drugiego)
-wychowanie bezstresowe...
(wtrącam się)
-nieee
-nie?
-bbbbędzie wpierdol
przewieźli mnie do szpitala, przyjechał ojciec. nie miał siły ze mną rozmawiać, tym bardziej z naćpanym mną.
posadzili mnie na łózko, byłem w stanie ostrej euforii.
podłaczyli mi kroplówkę, żeby mnie wypłukało z tego szajsu.
wyszedłem następnego dnia.