NotesWhat is notes.io?

Notes brand slogan

Notes - notes.io

ROZDZIAŁ XIII

DRAMATYCZNA WALKA
Kapitan Nowicki zdjął z bioder pas z rewolwerami i odrzucił go na bok.
Następnie pozbył się kurtki i zaczął zawijać rękawy koszuli. Zza paska od
spodni wystawała mu rękojeść myśliwskiego noża, z którym nigdy się nie
rozstawał podczas wypraw łowieckich.
Tomek nachmurzony spoglądał na przyjaciela. Był pewny, że jego ojciec nie
dopuściłby do takiej walki. Wiedział również, że nie zdoła powstrzymać
Nowickiego, który jeszcze podczas podróży do Manaos postanowił rozprawić
się z Alvarezem. Mimo to podszedł do przyjaciela i cicho zapytał:
- Co o tym powie ojciec, gdy się dowie?
- Do stu zdechłych wielorybów, nie czas teraz na morały! Już ci
zapowiedziałem, że nie ustąpię!
Tomek ciężko westchnął, a potem odezwał się:
- Niech pan uważa, Alvarez nie stracił pewności siebie!
- Miną nadrabia, nie martw się, brachu! Wiesz, że na mnie możesz liczyć!
- Rozwaga i rozsądek ważniejsze! Czeka nas ciężka wyprawa. Sam z
kobietami niewiele zdziałam! Czy warto obciążać własne sumienie zabójstwem
nawet tak podłego człowieka jak Alvarez?
- Słuchaj, brachu, Smuga nie darowałby nikomu, gdyby nam stała się
krzywda!
Alvarez tymczasem również zdjął marynarkę i położył ją na boku sceny.
Podwinął za łokcie rękawy koszuli, po czym wydobył nóż z kieszeni spodni,
otworzył ostrze i zawołał:
- Jestem gotów, zaczynajmy! Pamiętajcie jednak o naszym układzie!
- Spieszno ci do piekła?! - odparł Nowicki. Mrugnął okiem do Tomka, aby
dodać mu otuchy i nie wydobywając broni z pochwy ruszył ku Alvarezowi.
Alvarez z nożem w dłoni przyczaił się do skoku. Nowicki, trochę pochylony
piersią do przodu, półkolem wolno przybliżał się do niego, trzymając przy
bokach ręce zgięte w łokciach. Alvarez wciąż czaił się, nie spuszczał wzroku z
przeciwnika. Nowicki już zachodził go z boku, więc Alvarez zwinnym ruchem
odwrócił się przodem do niego. Nowicki zaczął się cofać, a potem rozpoczął
poprzedni manewr od początku. Alvarez wkrótce obracał się w miejscu, a
Nowicki wciąż podkradał się to z lewej strony, to z prawej. Nagle jeszcze
bardziej pochylił się do przodu, jakby zamierzał zaatakować. Alvarez
błyskawicznie wzniósł do góry rękę uzbrojoną w nóż i skoczył ku niemu.
Nowicki w ostatniej chwili odwrócił się bokiem. Nóż trafił w próżnię, a
Nowicki kątem wyprostowanej lewej dłoni uderzył Alvareza w przegub tuż za
pięścią zaciśniętą na rękojeści. Nóż potoczył się ku rampie sceny.
Alvarez zaklął okropnie. Chciał podnieść broń, ale Nowicki zwalił się na
niego całym ciężarem ciała. Spleceni w uścisku potoczyli się ku brzegowi
sceny, a potem runęli w dół do pomieszczenia dla orkiestry. Rozległ się trzask
łamanych krzeseł i pulpitów.
Tomek i Slim z płonącą świecą w ręku podbiegli na skraj sceny. W mdłym
świetle trudno było odróżnić walczących. Alvarez po straceniu noża z
prawdziwą furią zaatakował przeciwnika. Ciosy śmigały jak błyskawice. Co
chwila któryś z walczących padał na podłogę, potem zrywał się, uderzał.
Drzazgi leciały z krzeseł, które z trzaskiem rozsypywały się pod ciężarem ciał.
Mimo półmroku Tomek rozpoznawał przyjaciela po jasnej czuprynie. Naraz
Alvarez jęknął głucho i gwałtownie pochylił się do przodu górną częścią ciała.
Tomek pobladł straszliwie, bowiem sądził, że Nowicki pchnął nożem swego
przeciwnika. W tej jednak chwili Nowicki uderzył kolanem prawej nogi w
twarz pochylonego. Alvarez jakby podrzucony sprężyną wyprostował się, po
czym plecami grzmotnął w podium sceny.
Nowicki ciężko oddychał. Przez krótką chwilę stał nieruchomo. Alvarez
próbował dźwignąć się z podłogi, lecz nogi odmawiały mu posłuszeństwa.
Nowicki pochylony do przodu zaczął zbliżać się ku niemu. Dopiero teraz ujął
dłonią rękojeść noża tkwiącego za pasem.
Alvarez ujrzał ten ruch. Wyciągnął przed siebie ręce drżące ze strachu.
- Nie zabijaj...! - zawołał chrapliwym głosem.
- Gdzie jest Smuga? Coś z nim zrobił?
- Nie zabijaj! Nic nie wiem o nim...
- Kłamiesz, draniu! Dałeś znać swoim kompanom, że on idzie do nich tam
nad Ukajali!
- To nieprawda! Nie wiedziałem, że tam poszedł!
- Kłamiesz!
Nowicki pochylił się nad Alvarezem, który oszalały ze strachu naraz
krzyknął:
- Czekaj, list! Mam dowód!
- Jaki list?
Alvarez drżącymi rękami zaczął grzebać w kieszeniach spodni.
- Już wiem, już wiem, jest w marynarce! Sprawdźcie, to list od Vargasa! -
zawołał pospiesznie.
- Tomku, zobacz, czy ma w kapocie jakiś list - polecił Nowicki.
Tomek przyniósł marynarkę, po czym przeszukał kieszenie. W jednej z nich
znajdowała się pomięta koperta.
- Czytaj - zawołał Alvarez.
- Pisany po hiszpańsku - powiedział Tomek spoglądając na list. - Nie mogę
przeczytać...
- Ja znam hiszpański - wtrącił kapitan Slim. - Niech pan potrzyma świecę! -
zwrócił się Slim do Tomka i zaczął czytać:
La Huaira, 10 września 1910 roku.
Szanowny Panie Alvarez
Nigdy bym nie przypuszczał, że człowiek tak dobrze znający się na interesach
może zachowywać się jak stary dureń! Nie dość, że potajemnie najmujesz moich
ludzi do porachunków ze swoimi konkurentami, to jeszcze sprowadzasz na mnie
kłopoty. O napadzie nad Putumayo dowiedziałem się dopiero od niejakiego Jana
Smugi, który przybył do La Huairy w sierpniu, poszukując dobrze ci znanego
Cabrala i Josego. Oskarżał ich o napad i zabójstwo krewnego swego wspólnika,
Nixona. Cabral i Jose przyprowadzili tutaj Indian z plemienia Cubeo, ale nie
przyznali się, że zabrali ich z obozu Nixona.
Nie chciałem wdawać się w zatargi z tym Smugą, który nie przybył do mnie
sam. Był z nim Wilson, pracownik Nixona, i kilku Indian. Ostatnio mam dość
własnych kłopotów, więc przede wszystkim cichaczem przegnałem Cabrala i
Josego. Wysłałem z nimi pięciu zaufanych Pirów, żeby mieli tych głupców na oku.
Skryli się w Gran Pajonalu. Temu Smudze zwróciłem Cubeo porwanych znad
Putumayo, ale on również domagał się wydania Cabrala i Josego. Potrzebni mu
byli jako świadkowie przeciwko Tobie.
Skoro dowiedział się, że ci dwaj umknęli do Gran Pajonalu, odprawił swoich
ludzi z powrotem, a sam z Metysem Mateem wyruszył w pościg. Dałem mu nawet
trzech moich Pirów jako tragarzy. Poszedł z nim także jeden Kampa, który
podsłuchał tych dwóch moich durniów, gdy naradzali się przed ucieczką.
Chyba tylko diabeł wie, co wydarzyło się tam w Gran Pajonalu. Ani Smuga, ani
żaden z moich ludzi dotąd nie powrócili. Przepadli jak kamień w wodę. Albo
zabili ich dzicy Kampowie, którzy nienawidzą białych, albo może też schwytali
ich do niewoli. Niektórzy dzicy lubią więzić białego i uważają to za zaszczyt dla
swego plemienia.
Nie chciałbym, aby jacyś obcy węszyli tutaj za zaginionymi. Powiadam, mam
dość własnych kłopotów! Trzymaj się więc z dala od moich ludzi, jeśli nie chcesz
żebym złożył Ci wizytę w Manaos.
Vargas.
- Czemuś od razu nie pokazał tego listu? - zawołał kapitan Nowicki, gdy Slim
skończył czytać.
- Przypomniałem sobie dopiero teraz. Otrzymałem go parę miesięcy temu -
odparł Alvarez. - Macie dowód, że nie przyłożyłem ręki do zaginięcia waszego
przyjaciela.
- Jak wynika z listu, jeszcze istnieje możliwość, że pan Smuga żyje - odezwał
się Tomek.
- Tak, brachu, to dobra nowina - potwierdził Nowicki. - Weź ten list, może
nam się przydać.
- Co teraz zrobicie z Alvarezem? - zapytał kapitan Slim.
- Chciałem pomścić Smugę, ale przed samą walką Tomek zaczął po swojemu
i wtedy jakoś głupio mi się zrobiło. Faktycznie przyprowadziliśmy go tutaj jak
wołu do rzeźni! Mój staruszek w Warszawie zawsze mówił: „Nie sądź nikogo,
to sam nie będziesz sądzony”. Skoro wiemy teraz, że Alvarez nie podstawił
Smudze nogi, to czort z nim! Zabieraj się stąd! Ale zapamiętaj, jeśli jeszcze raz
zaczepisz Nixona, to już ci więcej nie daruję!
Tomek uradowany zeskoczył ze sceny i mocno uściskał przyjaciela.
- Dobrze, dobrze, postawiłeś na swoim - zrzędził Nowicki. - Ale niech on już
lepiej stąd idzie, żebym się nie rozmyślił! Pomóż mu, brachu, włożyć kapotę,
bo, jak widzę, trochę zasłabł!
- Nic dziwnego, któż mógłby dać panu radę!
- Tak myślisz? No, początkowo nieźle się odgryzał! Ale wiesz co? Mów mi już
po imieniu! Jestem niby starszy, ale kawaler, a ty żonaty. Kto wie, czy niedługo
nie zostaniesz ojcem? To wyrównuje różnicę wieku!
Tomek i Nowicki podali sobie dłonie, a potem wyprowadzili Alvareza na
scenę, gdyż kolana uginały się jeszcze pod nim. Na schodach opery pożegnali
się ze Slimem, który pospieszył na statek. Zanim Alvarez odszedł od nich,
Nowicki ujął go za klapę marynarki i rzekł:
- Przez ciebie narobiliśmy w operze trochę bałaganu. Zajmij się
naprawieniem szkód. Powiem Nixonowi, żeby sprawdził i dał mi znać!
- Dobrze, senhor, załatwię to - potulnie odparł Alvarez.
- No, to wesołych świąt, pojutrze gwiazdka! Najlepiej przebierz się za
świętego Mikołaja, bo posiniaczoną łepetyną będziesz straszył porządnych
ludzi!
Nikły uśmiech przewinął się po napuchniętej i pokiereszowanej twarzy
Alvareza. Wyglądał okropnie, wciąż jeszcze chwiał się na nogach.
Zakrwawiona koszula wisiała na nim w strzępach. Mimo to spoglądał na swego
pogromcę z wyrazem podziwu.
- Nieźle oberwałem, jeszcze kręci mi się we łbie! - odezwał się już trochę
raźniejszym głosem. - Ten młody powalił mnie na statku za pomocą jakiegoś
nie znanego mi chwytu, ale ty, senhor, naprawdę jesteś silniejszy. Mogłeś mnie
zabić! Powiedz, dlaczego nie dobyłeś noża podczas walki.
- Nóż jest bronią szubrawców, a ja lubię walczyć honorowo!
- Nie jestem zbyt dobrym strzelcem, dlatego też bałem się waszego Smugi.
Na szczęście w ostatniej chwili przypomniałem sobie o tym liście! No, pójdę
już, niedługo świt! Do widzenia.
Alvarez wkrótce zniknął w ciemnym wylocie ulicy.
- Odszedł żywy... - mruknął Nowicki. - Oby tylko nie usiłował jeszcze
wchodzić nam w paradę!
- Zdobyliśmy dowód, że bezpośrednio nie przyczynił się do zaginięcia pana
Smugi - powiedział Tomek. - Za inne złe czyny spotka go kiedyś zasłużona
kara, możesz być tego pewny! Nie możemy postępować tak jak on!
- Nie wiem, czy zdołałbym się opanować, gdyby nie list Vargasa - odparł
Nowicki. - Prawdę mówiąc myślałem, że Smuga już przepadł na amen. Toteż
gdy usłyszałem, że on może przebywać w niewoli u Indian, z radości mógłbym
uściskać nawet tego drania Alvareza.
- Masz rację, ten list naprawdę podniósł mnie na duchu. Chodźmy do domu,
już tylko patrzeć świtu. Musisz przyłożyć sobie kompres na lewe oko. Prawie
zniknęło pod opuchnięciem.
- Najlepiej pomaga surowy befsztyk.
- Może znajdzie się u Natki w lodówce!
- Spójrz, brachu! Nasi jeszcze czuwają! Światło pali się w domu!
- Spodziewałem się tego. Domyślali się, w jakim celu wychodzimy.
Po cichu weszli na werandę, a potem do hallu. Ogarnęło ich zdumienie, a
nawet niepokój, gdy przez otwarte drzwi do saloniku ujrzeli nie tylko
wszystkich domowników, ale i Nixona.
- Chwała Bogu! Nareszcie przyszliście! - zawołała Natasza, podbiegając do
progu. - Czy Alvarez...?
Urwała w połowie zdania, bowiem w tej chwili spojrzała na kapitana
Nowickiego, którego wygląd wymownie świadczył, że stoczył straszliwą walkę.
- Co tu się stało? Dlaczego pan Nixon przyszedł w nocy? - zapytał Nowicki
zaniepokojony.
- Czy wszystko w porządku, chłopcy? - odezwała się Sally.
- W porządku, kochanie - uspokoił ją Tomek. - Powiedz raczej, co się tutaj
dzieje?
- Domyśliliśmy się, że chcecie rozprawić się z Alvarezem. Długo nie
powracaliście, więc pomyśleliśmy, że może będziemy potrzebowali pomocy
pana Nixona - wyjaśniła Sally. - Dlatego też Zbyszek poprosił go do nas.
- Dlaczego panowie nie powiedzieliście, że zamierzacie przycisnąć Alvareza
do muru? Zebrałbym kilku moich ludzi i poszlibyśmy razem z wami - wtrącił
Nixon. - Widzę, że doszło do walki. Czy pan nie jest ranny?! Może sprowadzić
doktora?
- Do takiego drobiazgu? - oburzył się Nowicki.
- Zaraz zajmę się naszym kapitanem, tylko taka jestem ciekawa, co
zrobiliście z Alvarezem? - zawołała Sally.
- Straszliwie oberwał! Gdyby niemal w ostatniej chwili nie przypomniał
sobie o liście, który otrzymał od Vargasa, już by nie żył - odparł Tomek.
- Czyżby nareszcie ten łotr dostał za swoje?! - zawołał Nixon. - Poza Smugą
nikt dotąd nie miał odwagi dobrać mu się do skóry!
- Może być pan pewny, że Alvarez nieprędko wejdzie panu w drogę. W pół
godziny po walce jeszcze chwiał się na nogach - dodał Tomek. - To była
rozprawa na śmierć i życie!
- Co Vargas pisał w liście? Zapewne musiało w nim być coś o panu Smudze,
skoro list uratował Alvareza? - wtrącił Zbyszek.
- Panie Tomku, proszę opowiedzieć nam wszystko od początku! Zapewne
dowiemy się czegoś bardzo ważnego - zaproponował Nixon.
Tomek powtórzył przebieg wydarzeń. Gdy skończył, pierwsza odezwała się
Natasza.
- Więc istnieje promyk nadziei, że pan Smuga jeszcze żyje!
- Vargas od lat przebywa wśród Indian, na pewno dobrze zna ich zwyczaje -
powiedział Nixon. - Wśród Pirów cieszy się wielkim mirem. Skoro sądzi, że
Smuga mógł zostać uwięziony, kto wie? Jeśli byłaby choć tylko jedna szansa na
sto, nie wolno jej poniechać! Wyprawa może potrwać dość długo.
Odszukiwanie śladów w Gran Pajonalu nie będzie łatwe. Czy panowie
dysponują nieograniczonym czasem?
- Nie odjedziemy stąd, dopóki nie odnajdziemy naszego przyjaciela lub jego
mogiły. A i wtedy jeszcze najpierw odkopię grób, aby sprawdzić, czy on w nim
leży - stanowczo zapewnił kapitan Nowicki.
- Wyprawa pochłonie wiele pieniędzy. Kompania „Nixon - Rio Putumayo”
pokryje wszystkie koszty. Jutro otworzę panom konto w banku w Iquitos -
dodał Nixon. - Jeżeli panowie uważają, że mogę się na coś przydać, jestem
gotów wziąć udział w tej wyprawie.
- Włóczęga po stepie nie dla pana! - odparł Nowicki. - Więcej pożytku
będziemy mieli z kilku zaufanych Indian.
- Jestem tego samego zdania - potwierdził Tomek. - Poza tym Zbyszek i
Natasza koniecznie chcą iść z nami.
- Skoro tak, to pan Zbyszek będzie przedstawicielem naszej Kompanii na tej
wyprawie. Pobory będę wpłacał na pana konto. Zgoda?
- Bardzo dziękuję! Mnie i żonie już okazał pan bardzo wiele życzliwości! -
odparł Zbyszek.
- Nie ma o czym mówić - zaoponował Nixon. - Jestem dłużnikiem Smugi.
Zrobię wszystko, byle tylko mu pomóc.
- Dziękujemy w imieniu pana Smugi - powiedział Tomek. - Pomoc finansowa
ma dla nas duże znaczenie. Nie jesteśmy zamożni.
- Proszę nie liczyć się z kosztami. W biurze załatwimy wszystkie formalności.
- Tommy, czy przypominasz sobie, co mówił pan Fawcett? - zagadnęła Sally.
- Czy masz na myśli kopalnie Muribeki? - zapytał Tomek. - Och, już wiem!
- Cóż tam wymyśliła ta sikorka? - zaciekawił się kapitan Nowicki.
- Przypomniała mi kogoś, kto również wspominał, że niektóre plemiona
indiańskie w Ameryce Południowej lubią szczycić się posiadaniem białych
jeńców - wyjaśnił Tomek.
- Opowiedz nam o tym Tomku! - poprosił Zbyszek.
- To bardzo interesujące, a być może i ważne w naszej sytuacji - dodała
Natasza.
- Prosimy, niech pan mówi! - zawtórował Nixon. - Któż to jest ten pan
Fawcett? Wydaje mi się, że już słyszałem to nazwisko!
- Być może, gdyż pułkownik Fawcett jest badaczem Ameryki Południowej -
potwierdził Tomek. - Jako generalny komisarz Boliwijsko-Brazylijskiej Komisji
Granicznej w tysiąc dziewięćset szóstym roku, a następnie w tysiąc
dziewięćset dziewiątym, prowadził bardzo cenne prace badawcze we
wschodniej Boliwii. Obecnie prawdopodobnie znów znajduje się na tym
kontynencie.
Kilka miesięcy temu spotkałem go w Londynie w Królewskim Towarzystwie
Geograficznym. Wygłaszał prelekcję na temat indiańskiej cywilizacji, która
jakoby miała istnieć w Ameryce Południowej jeszcze przed podbojem przez
Inków. Jest wiele legend mówiących o zaginionych miastach, kopalniach i
dziwnym plemieniu, które unika zetknięcia się z białymi ludźmi. Fawcett
zbierał te legendy, badał je i w końcu nabrał przekonania, że nieznane dotąd
ostępy puszcz południowoamerykańskich kryją jeszcze niejedną tajemnicę.
Fawcett wierzył w istnienie pradawnych miast i kopalń Muribeki, o których
rozwodził się dość szeroko. Nosił się również z zamiarem urządzenia wielkiej
wyprawy poszukiwawczej78.
- Cóż to za kopalnie Muribeki? - zapytał Zbyszek.
- A jakże, opowiedz nam o nich - dodał Nowicki.
- Zaledwie w kilkanaście lat po odkryciu Ameryki przez Kolumba, jeden z
konkwistadorów portugalskich ożenił się z Indianką z plemienia Tupinamba i
przez długie lata żył wśród krajowców. Z małżeństwa tego narodził się syn,
78 Tomek nie mógł jeszcze wtedy wiedzieć, że Percy Harrison Fawcett, angielski wojskowy i zasłużony podróżnik-badacz,
zrealizuje swój zamiar w 1925 r. Właśnie wtedy Fawcett w towarzystwie swego syna, Jacka i jego przyjaciela Raleigha Rimella
wyruszył na wyprawę do Mato Grosso, aby ostatecznie wyjaśnić tajemnicę pradawnych, zaginionych miast. Z wyprawy tej
Fawcett ani jego towarzysze nie powrócili. Zaginięcie nabrało rozgłosu. Rozpoczęto poszukiwania. Wyprawa komandora
Dyotta w 1928 r. niczego nie zdołała ustalić. W 1930 r. dziennikarz Albert de Winton rozpoczął poszukiwania, lecz również
zaginął bez wieści. Wyprawa Virginio Pessione nadesłała informacje znad rzeki Kuluene, że Fawcett podobno jest więziony w
głębi Mato Grosso przez Indian Aruvudu. Potem Patrick Ulyatt dostarczył podobnych wiadomości i ze swym bratem
Gordonem wyruszył na poszukiwania. Nie zdołali jednak przedrzeć się przez tereny Indian Boca Preta, którzy ich nie
przepuścili w okolice, gdzie spodziewali się odnaleźć Fawcetta. Inne wyprawy także niczego nie osiągnęły. Na przestrzeni lat
różni ludzie oświadczali, że widzieli Fawcetta lub słyszeli o nim. Nawet pokazywano indiańskiego chłopca, który jakoby miał
być synem Jacka Fawcetta. Były to jednak tylko mało wiarygodne pogłoski. Do dnia dzisiejszego zaginięcie Fawcetta pozostało
otoczone tajemnicą. Może udało mu się dotrzeć do legendarnego miasta, którego mieszkańcy odgrodzili się murem dzikich
plemion? Może żył wśród nich? Byłoby to bardzo fantastyczne rozwiązanie zagadki.
Melchior Dias Moreyra, zwany przez Indian Muribeką. Ów Muribeka odkrył
wiele kopalń srebra, złota oraz drogocennych kamieni. Syn Muribeki, Robeiro
Dias, znał tajemnice ojca, któremu inni biali zazdrościli skarbów. Robeiro
zgodził się zdradzić królowi Portugalii miejsca, w których leżały kopalnie
srebra i udostępnić ich eksploatację, lecz w zamian zażądał nadania mu tytułu
markiza das Minas. Urządzono wyprawę, podczas której Robeiro Dias
przekonał się, że król Portugalii79 nie zamierza dotrzymać warunków umowy.
Wtedy Dias odmówił pokazania drogi do kopalń i w końcu zmarł nie
ujawniając nikomu tajemnicy. Potem wielu śmiałków organizowało wyprawy
poszukiwawcze, ale żadnej z nich nie udało się natrafić na ślad starych kopalń.
Większość wypraw, nawet bardzo liczebnych, na zawsze przepadła w dżungli,
a od Indian nie można było wydobyć nawet najdrobniejszej informacji na
temat skarbów Muribeki.
Fawcett był zdania, że w głębi kontynentu mogło przetrwać jakieś plemię o
pradawnej cywilizacji. Może zaszyło się w głuszę przed zaborczością Inków i
odgrodziło od reszty świata barierą dzikich plemion? To tłumaczyłoby,
dlaczego tylu poszukiwaczy starodawnych miast zginęło bez wieści. Mówił też
wtedy, o czym przypomniała mi Sally, że niektóre dzikie plemiona mają
zwyczaj trzymania w niewoli białych jeńców, gdyż to dodaje im powagi i
znaczenia u innych plemion. Czasem taki jeniec był wybierany nawet wodzem
plemienia, które mimo to strzegło każdego jego kroku.
- Mamy więc jeszcze jedno potwierdzenie, że domysły Vargasa nie są
pozbawione podstaw - odezwał się Nixon.
- Nie ma chwili do stracenia! - zawołał kapitan Nowicki. - Jeśli Smuga żyje,
może znajdować się w piekielnych tarapatach!
- W jaki sposób zdołamy odnaleźć jakieś ślady w tym bezdrożnym, dzikim
kraju? - zafrasowała się Natasza.
- Jeśli pan Smuga żyje, Tommy na pewno go odnajdzie, tak jak mnie odszukał
i wyrwał z niewoli u Indian Pueblosów w Meksyku! - wtrąciła Sally.
- To, co się udało Tomkowi w Ameryce Północnej, musi udać się i w
Południowej! - zawtórował Zbyszek. - Nie rozumiem tylko, dlaczego tam
kolonizacja poczyniła tak wspaniałe postępy, a tutaj wciąż pustka i dzicz?
- Mój drogi, złożyły się na to liczne przyczyny - powiedział Tomek. -
Wystarczy popatrzeć na mapę...
- Oglądałem ją w szkole do znudzenia! - przerwał mu Zbyszek. - Przecież
obydwa kontynenty mają podobne warunki, a jednak tutaj nic się nie zmienia
na lepsze!
- Widzę, że niewiele pożytku odniosłeś z tego „oglądania” map - odparł
Tomek uśmiechając się do brata. - Mam na „Santa Marii” obszerną geografię
79 Tomek miał na myśli króla Portugalii Dom Pedro II (Dom jest portugalskim odpowiednikiem hiszpańskiego Don, czyli tytułu
dawniej przysługującego członkom rodziny królewskiej).
Ameryki Południowej, w drodze do Iquitos będziesz musiał uważnie ją
przestudiować. Pewne wiadomości przydadzą ci się podczas wyprawy.
- Czyżbym się mylił, mówiąc, że obydwa kontynenty posiadają podobne
warunki? - zdziwił się Zbyszek.
- Wyjaśnij nam, Tomku, bo ja także byłam tego zdania co Zbyszek - odezwała
się Natasza.
- Nie warto już kłaść się spać, więc prosimy o kilka słów na poruszony przez
państwa Karskich temat. Ja również bardzo chętnie posłucham - rzekł Nixon.
- Obydwie Ameryki posiadają podobne warunki, jeśli chodzi o układ
systemów górskich, gdyż mają stare formacje górskie na wschodzie
kontynentów i wciąż jeszcze kształtujące się pasma w zachodnich swych
częściach. Istnieją jednak również ważne różnice pomiędzy tymi
kontynentami.
Ameryka Pomocna posiada wielki centralny obszar równin, ciągnący się od
Appalachów do Gór Skalistych, nawadniany przez dorzecze Missisipi, która
uchodzi do Zatoki Meksykańskiej. Natomiast Ameryka Południowa ma aż trzy
wielkie obszary równin, oddzielone od siebie wyżynami, a rzeki, które je
nawadniają, uchodzą do morza w trzech różnych miejscach.
Szeroka równina na wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej, rozciągająca
się od stanu Maine na północy aż do Florydy na południu, umożliwiała
europejskim osadnikom przenikanie w głąb kontynentu, podczas gdy w
Ameryce Południowej nadbrzeżne wyżyny utrudniały penetrację i zmuszały
do korzystania jedynie z dróg rzecznych.
Olbrzymia centralna równina w Ameryce Północnej posiadała doskonałe
warunki do budowy dróg, linii kolejowych, a szybko powstająca sieć
komunikacyjna ułatwiała łączenie w jedną całość poszczególnych terenów i
przyczyniała się do rozwoju handlu i przemysłu.
W Ameryce Południowej bariery górskie oddzielające niziny utrudniały
komunikację. Dlatego też tutaj osadnictwo przede wszystkim krzewiło się na
wybrzeżach kontynentu, podczas gdy oddzielone od siebie obszary nizinne nie
związały się dotąd choćby w jakąś gospodarczą całość. Z tego też względu
kraje Ameryki Południowej różnią się ukształtowaniem terenu, klimatem,
mieszkańcami, naturalnymi bogactwami i stopniem rozwoju.
Nixon z uznaniem spoglądał na młodego podróżnika, a gdy ten skończył
mówić, odezwał się.
- Winszuję tak doskonałej znajomości świata! Słyszałem jednak, że
wyludnienie brzegów rzek na nizinach, a zwłaszcza nad Amazonką, nastąpiło
dopiero podczas portugalskich i hiszpańskich podbojów Ameryki Łacińskiej.
- Słuszna uwaga, proszę pana - potwierdził Tomek. - Francisco de Orellana80,
80 Orellana razem z braćmi Pizarro podbijał Peru. Dzięki jego wyprawie poznana została Amazonka od obszarów źródłowych
do ujścia. Również jako pierwszy przebył w poprzek kontynent Ameryki Południowej. W 1546 r. Orellana zaginął podczas
nowej wyprawy w górę Amazonki, na którą wyruszył w poszukiwaniu El Dorado.
hiszpański konkwistador, razem z Gonzalem Pizarrem, to jest młodszym
bratem Francisco Pizarra, który pierwszy odkrył i podbił państwo Inków,
wyruszył z Quito w 1541 roku na wschód w poszukiwaniu El Dorado, czyli
krainy złota. Po dotarciu do rzeki Napo zbudował statek i płynąc na nim dotarł
do Amazonki, a następnie w ciągu ośmiomiesięcznej żeglugi przepłynął, jako
pierwszy z Europejczyków, całą tę rzekę aż do jej ujścia do Atlantyku.
Otóż Orellana był zaskoczony widokiem licznych osad na brzegach
Amazonki. Również Friar Carvajal, który mu towarzyszył, stwierdził w swoim
raporcie, że terytorium zamieszkane przez poddanych wielkiego władcy,
zwanego Machiparo, rozciągało się co najmniej na przestrzeni stu trzydziestu
kilometrów. Osada od osady nie była więcej oddalona niż na strzał z łuku.
Spotykano także okolice, gdzie jedna osada rozciągała się na przestrzeni
dziewięciu kilometrów, a dom stał niemal przy domu. Indianie nadamazońscy
przyjaźnie witali Orellanę i dopiero później, gdy poznali okrucieństwo
konkwistadorów, którzy szukając złota bezlitośnie mordowali tubylców,
odsunęli się od brzegów rzeki w głąb nieprzebytych lasów.
- Obecnie biali również okrutnie postępują z Indianami - wtrąciła Natasza. -
Terrorem zmuszają ich do niewolniczej pracy. Jeżeli gorączka kauczukowa
potrwa jeszcze dłuższy czas, to część kontynentu zostanie, zupełnie
wyludniona!
- Przerażające rzeczy opowiadasz! - szepnęła Sally.
- Tutaj życie ludzkie nie ma wielkiej wartości! - potwierdził Zbyszek.
- To prawda, że Hiszpanie i Portugalczycy okrutnie obeszli się z Indianami w
Ameryce Południowej, a i teraz pod tym względem panuje tu potworne
bezprawie - powiedział Nixon.
- Dość już tych rozmów! - odezwał się kapitan Nowicki. - Teraz pomyślmy o
ekwipunku na wyprawę, skoro mamy poczynić zakupy w Manaos.
- Musimy ograniczyć się do najniezbędniejszych przedmiotów. Na tej
wyprawie nie będzie łatwo o tragarzy - powiedział Tomek.
- Święta racja! - powtórzył Nowicki. - Nawet nie mamy pewności, czy choć
kilku Indian Cubeo zechce pójść z nami.
- Pomogę panom zwerbować kilku zaufanych ludzi - zaproponował Nixon. -
Uważacie, że na nic się wam nie przydam na wyprawie... No, cóż, nie jestem
zbyt młody! Może macie rację, ale pojadę z wami chociaż do obozu nad
Putumayo. Cubeo lubili Smugę. Jeśli Haboku zdecyduje się pójść na wyprawę,
inni pójdą również!
     
 
what is notes.io
 

Notes.io is a web-based application for taking notes. You can take your notes and share with others people. If you like taking long notes, notes.io is designed for you. To date, over 8,000,000,000 notes created and continuing...

With notes.io;

  • * You can take a note from anywhere and any device with internet connection.
  • * You can share the notes in social platforms (YouTube, Facebook, Twitter, instagram etc.).
  • * You can quickly share your contents without website, blog and e-mail.
  • * You don't need to create any Account to share a note. As you wish you can use quick, easy and best shortened notes with sms, websites, e-mail, or messaging services (WhatsApp, iMessage, Telegram, Signal).
  • * Notes.io has fabulous infrastructure design for a short link and allows you to share the note as an easy and understandable link.

Fast: Notes.io is built for speed and performance. You can take a notes quickly and browse your archive.

Easy: Notes.io doesn’t require installation. Just write and share note!

Short: Notes.io’s url just 8 character. You’ll get shorten link of your note when you want to share. (Ex: notes.io/q )

Free: Notes.io works for 12 years and has been free since the day it was started.


You immediately create your first note and start sharing with the ones you wish. If you want to contact us, you can use the following communication channels;


Email: [email protected]

Twitter: http://twitter.com/notesio

Instagram: http://instagram.com/notes.io

Facebook: http://facebook.com/notesio



Regards;
Notes.io Team

     
 
Shortened Note Link
 
 
Looding Image
 
     
 
Long File
 
 

For written notes was greater than 18KB Unable to shorten.

To be smaller than 18KB, please organize your notes, or sign in.